Kontakt

EN PL UK

#NaszePasje

Włodzimierz Popielewski

#NaszePasje

Włodzimierz Popielewski

#NaszePasje

Włodzimierz Popielewski

UNIMOT #NaszePasje Włodzimierz Popielewski – #Unimot w formie

SPADOCHRONIARSTWO BEZ TAJEMNIC, czyli jak Włodzimierz Popielewski, Prezes Zarządu spółki RCEkoenergia zamienia wysokość w niezapomniane przeżycia! W tym wywiadzie dowiemy się, co sprawiło, że skoki ze spadochronem stały się jego pasją oraz jakie emocje towarzyszą mu tuż przed skokiem. Poznamy także powody, dla których warto czasami oderwać się od ziemi i spojrzeć na świat z nowej perspektywy! Let’s Read! 

 

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda ze skokami spadochronowymi i co Cię do tego zainspirowało?

 

 

 

„Latanie fascynowało mnie od zawsze. Jako dziecko bardzo szybko nauczyłem się chodzić, rodzice mówili, że cały czas chodziłem z „głową w chmurach”, z wyciągniętym palcem, pokazując latające samoloty. Całe moje życie opiera się na tej pasji – po prostu tak mam, taki się urodziłem, ciągnie mnie do powietrza, a spadochroniarstwo to według mnie najpiękniejszy sport. Właściwie trudno wymienić, czym w życiu nie latałem jako pasażer – były samoloty, szybowce, sterowce, balony… Pierwszy skok spadochronowy wykonałem w 1994 roku. Na początku były to skoki desantowe, na tzw. balonach – wielkich, białych czaszach, które w ogóle nie są sterowalne i lecą tam, gdzie chcą. Miałem kilka przerw, w między czasie nauczyłem się też latać na paralotniach, ale do intensywnego skakania wróciłem ponad 10 lat temu i od tamtej pory skaczę regularnie. Mam za sobą ponad 1000 skoków, jestem też instruktorem spadochronowym. Szkolę młodzież i osoby dorosłe, skaczę w formacjach i jako operator kamery filmowej. To moja pasja i sposób na realizację marzeń o lataniu. Oczywiście, pracując zawodowo, czas na skakanie jest mocno ograniczony, ale staram się przynajmniej część weekendów spędzać na lotnisku.”

 

 

Podsumowując, od ponad dwudziestu lat, aktywnie latasz?

 

 

„Tak, latam, a ostatnie lata to dla mnie bardzo intensywny okres szkoleniowy. Współpracuję z wojskiem – polskim, amerykańskim, a nawet z armią nigeryjską. Szkolenie żołnierzy z Nigerii było ogromnym wyzwaniem, bo np. na każde moje pytanie odpowiadali: „Yes, Sir!”. Nie byłem pewny, czy naprawdę rozumieli, co im przekazuję, ale ćwiczenia wykonywali prawidłowo. To było na pewno niesamowite doświadczenie. Zdarza mi się również skakać pokazowo. Na przykład skokiem spadochronowym otwierałem koncert rapera Maty we Wrocławiu. Skakaliśmy razem z nim, on z tandem pilotem i we trzech lądowaliśmy na Stadionie Olimpijskim, niesamowite przeżycie.”

Jak pamiętasz swój pierwszy skok? Jakie były Twoje odczucia?

 

 

„Dokładnie rzecz ujmując to nie pamiętam. Pierwszych skoków się po prostu nie pamięta. Mózg ma wtedy trudne zadanie – musi przetworzyć ogrom emocji i doznań, co sprawia, że część wspomnień się zaciera. To tak intensywne przeżycie, że niektóre obszary mózgu jakby się „odcinają”. Natomiast bardzo dobrze pamiętam euforię po skoku – to naprawdę niesamowite uczucie. Zazwyczaj student spadochroniarstwa zaczyna cokolwiek pamiętać dopiero od drugiego, trzeciego skoku. A osoby, które decydują się na skok w tandemie (zazwyczaj ten jedyny w życiu), przeżywają tak silne emocje, że po wylądowaniu muszą sobie wszystko od nowa poukładać w głowie (śmiech). Oczywiście mają nagrania, mogą zobaczyć swój skok na filmie, ale co najważniejsze – często wracają, by przeżyć to jeszcze raz, tym razem bardziej świadomie. Ilość endorfin, która zalewa organizm w trakcie skoku, jest tak ogromna, że czasem potrzeba kolejnego skoku, by w pełni to przeżyć.”

 

Jak wygląda przygotowanie do skoku? Zarówno mentalne jak i techniczne.

 

 

„Zdecydowanie, żeby skakać, niezależnie od tego, czy to jest skok komercyjny, czy mówimy o skoczku, który realizuje się w sporcie spadochronowym, przygotowanie psychiczne jest kluczowe. Spokój psychiczny, brak obciążeń — to wszystko ma ogromne znaczenie. Przede wszystkim, żeby nie popełnić żadnego błędu technicznego. Oczywiście, przygotowanie fizyczne też jest niezbędne, ale tak naprawdę trzeba po prostu mieć ogólną sprawność fizyczną. W Polsce przepisy nie wymagają badań dla skoczków amatorów, tylko skoczkowie zawodowi muszą przejść odpowiednie szkolenia i badania. Podkreślam – tak przed pierwszym jak i przed każdym kolejnym skokiem trzeba być przygotowanym – rozgrzanym zarówno fizycznie, jak i psychicznie.”

 

 

Czy był jakiś skok, który szczególnie zapadł Ci w pamięć?

 

 

„Było wiele takich skoków, ale też sporo zabawnych sytuacji, zwłaszcza przy skokach tandemowych, kiedy filmowałem pasażerów. Wyczyniali nieprawdopodobne cuda… Począwszy od min, zachowań, aż po eksplozję emocji przeradzających się w absolutną euforię. Te stany są naprawdę niesamowite. Były też, oczywiście, trudniejsze momenty, bo trzy razy w życiu musiałem ratować się, korzystając ze spadochronu zapasowego. Ratowanie polega na tym, że wypina się w trakcie lotu spadochron główny i otwiera zapasowy. Są to sytuacje, które zwykle wynikają z błędów samego skoczka lub problemów ze sprzętem, na przykład przy układaniu spadochronu. To na pewno sytuacje, które zostają w pamięci, ale jesteśmy tak wyszkoleni, żeby bezbłędnie reagować w takich przypadkach. Z tych najbardziej pozytywnych momentów, niewątpliwie zapadły mi w pamięć grupowe skoki w formacjach wieloosobowych oraz skoki pokazowe na stadionach, na przykład na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu, ale skakałem też na mniejszych boiskach. Brałem udział w pokazach sków np. podczas imprez Żużlowych czy w pokazowych skokach z lądowaniem w zbiornikach wodnych. To przynosi ogromną dawkę adrenaliny i ogromną satysfakcję, a lądowanie w wodzie w środku lata daje naprawdę dużą frajdę.” 

 

 

Czy masz jakieś ulubione miejsce do skakania?

 

 

„Tak, mam. Z ogromną przyjemnością skaczę na lotniskach położonych w górach, bo to wiąże się z pięknymi widokami naszej przyrody ale jednym z moich ulubionych lotnisk jest Leszno — to ogromne, ale świetnie zorganizowane miejsce. Chciałbym także skoczyć w Czechowicach, tam gdzie mamy siedzibę spółki, ale na razie nie jest to możliwe. Oczywiście Beskid Śląski to też piękne góry i widoki. Kolejnym, niesamowicie pięknym, ale też bardzo wymagającym miejscem jest polskie Morze Bałtyckie i półwysep Hel. Co roku odbywają się tam skoki spadochronowe. To skoki o podwyższonym ryzyku, szczególnie dla profesjonalnych skoczków, którzy latają na małych czaszach, ze względu na warunki wiatrowe.”

 

 

Jakie umiejętności należy rozwijać, żeby dobrze sobie w tym sporcie radzić?

 

 

„To nie tylko motoryka ciała, która pozwala na odpowiednią reakcję fizyczną. Latanie ma to do siebie, że trzeba nauczyć się współpracy z powietrzem. W locie swobodnym, przed otwarciem spadochronu, każda zmiana powierzchni ciała, każde zakłócenie przepływu powietrza powoduje ruch w powietrzu. Nawet skręcenie dłoni może sprawić, że zaczniemy się obracać. Np. kontrola ułożenia nóg wpływa na to, jak latamy i to we wszystkich płaszczyznach. To wymaga wielu lat pracy, żeby naprawdę dobrze latać. Drugą kluczową umiejętnością jest świadome i bezpieczne latanie na czaszy, czyli po otwarciu spadochronu. To również sztuka, bo im dłużej się lata, tym mniejszy dobiera się spadochron. Jest szybszy i bardziej agresywny, co wiąże się z rosnącymi wymaganiami do umiejętności skoczka.”

Czy skoki spadochronowe zmieniły coś w Twoim podejściu do życia?

 

 

„Tak, zdecydowanie. Dla mnie ten sport to odskocznia od codziennego życia na ziemi. Często jeszcze w samolocie, lecąc w górę, rozmyślam o codziennych sprawach, analizuję różne kwestie zawodowe, ale skok to moment, który uwalnia mnie od tych myśli i po prostu odcina od normalnego życia. To, co jest na ziemi, zostaje na ziemi. Skok „czyści” głowę i wyzwala euforię, daje czystą przyjemność i satysfakcję. Lądując, już myślę o tym, żeby skoczyć znowu. Kiedy jesienią kończy się sezon, to tak jakby ktoś mi odciął trochę tlenu. Ale kiedy zaczyna się marzec i przygotowania do nowego sezonu, to już czuję, że za kilka tygodni zaczną się skoki. Tak jak zwykle czekamy na wiosnę, ja czekam na rozpoczęcie sezonu. Skoki zmieniły moje życie, szczególnie jeśli chodzi o postrzeganie i dystans do spraw, które zostają na ziemi.”

 

Czy skoki spadochronowe są dla wszystkich? Jeśli tak, co powiedziałbyś osobie, która marzy o skoku, ale się boi?

 

 

„Jeśli ktoś jest w miarę sprawny fizycznie i nie ma poważnych schorzeń, jak np. napady epilepsji, to tak — skok jest dostępny dla każdego. Skaczą z nami tysiące ludzi i każdy się boi. To naturalne, że przed skokiem pojawia się strach. Nigdy nie skakałem z pasażerem lub uczniem, który by się nie bał. To zrozumiałe, bo jako ludzie naturalnie chodzimy po ziemi, a nie latamy. Nawet jako doświadczony skoczek, również odczuwam pewien strach. Może to nie jest klasyczny strach, ale pełne zrozumienie, że trzeba czuwać, aby nic złego się nie stało. To gotowość i pełna świadomość zagrożeń, które wiążą się z tym sportem, szczególnie przy ekstremalnych skokach. Nikt nie powie nikomu, żeby się nie bał.
Dla przykładu, najstarsza osoba, która skoczyła tandemowo, miała 86 lat. Czasem przyjeżdżają do nas osoby w bardzo ciężkich stadiach chorobowych, aby zrobić coś wyjątkowego w swoim życiu. Pamiętam pana, który miał nowotwór twarzowo-czaszkowy, problemy z oddychaniem i praktycznie nie widział. Przyjechał do nas zrezygnowany, twierdząc, że jego jedyną motywacją do skoku jest kończący się rachunek na tym świecie. Skoczył z nami, a po lądowaniu powiedział, że odnalazł sens w walce o życie. Euforia po skoku pokazała mu, że w życiu są jeszcze rzeczy, które warto przeżyć, i że warto walczyć z chorobą. Takie emocje wywołuje skok spadochronowy, szczególnie ten pierwszy.”

 

 

Jakie są największe mity o skokach spadochronowych, o których słyszałeś?

 

 

„Po pierwsze, że skoki spadochronowe to sport, który niesie poważne zagrożenia. To zdecydowanie największy mit. Oczywiście, to sport ekstremalny, nie ma co tego ukrywać. Wymaga ogromnych umiejętności i wielu lat treningów, ale nie jest to sport, w którym ludzie robią sobie krzywdę na porządku dziennym. Statystyka wypadkowości jest naprawdę bardzo niska. Skoki spadochronowe są bezpieczniejsze niż jazda samochodem, rowerem, motocyklem, a nawet na rolkach! Ten sport jest naprawdę bezpieczny, ale wymaga ogromnego profesjonalizmu, zwłaszcza przy skokach tandemowych. Żeby zostać skoczkiem tandemowym, który może zabierać pasażerów, trzeba mieć minimum 1000 skoków na koncie, czyli ogromne doświadczenie. Do tego dochodzą trudne szkolenia i egzaminy przed Urzędem Lotnictwa Cywilnego. To nie jest tak, że każdy może sobie skakać z pasażerem. To wymaga naprawdę doskonałego przygotowania, co sprawia, że skoki są bezpieczne.”

 

 

Podsumowując, warto?

 

 

Jak najbardziej, gorąco wszystkich zachęcam!